niedziela, 2 czerwca 2013

Biegać na czczo?

Miałem kilkudniową przerwę w bieganiu spowodowaną... powiedzmy, że względami zdrowotnymi :)
Wczoraj już nogi same rwały się do wyjścia, ale niestety błędnik wariował i nie pozwalał na dłuższe utrzymanie pionu... Fakt faktem, nie dało się biec.

Pomyślałem sobie - dlaczego nie spróbować pobiec rano? Zawsze przecież biegałem wieczorem.
No ale jak rano, to albo odczekać ze 2 godziny od śniadania, albo pobiec na czczo i cieszyć się jedzeniem po wysiłku.



Parę dni temu poczytałem trochę o porannym bieganiu, zależności treningów od posiłków, bieganiu na czczo itd. Bieganie z rańca ma niewątpliwie sporo zalet. Teoretycznie mnóstwo sił w wypoczętym organizmie i niezły kopniak na resztę dnia. Jednak dla mnie (jako początkującego biegacza) pojawił się temat sporego, bądź co bądź, wysiłku bez jedzenia.

Zaczęło się dość ciężko - pierwszy kilometr pod górkę i od razu trochę zadyszki. Potem trochę po płaskim i z górki - złapałem oddech - drugi kilometr przebiegnięty na luzaka, bez zadyszki. Na 3 kilometrze zaczęły się problemy z równomiernym oddychaniem, pod koniec miałem już całkiem sporą zadyszkę i zacząłem mieć wątpliwości do do dalszego biegu. Zaraz po tym pojawiły się zawroty głowy i "mroczki" i musiałem odpuścić. Dzisiaj nie dam rady zrobić całego treningu.

Teraz pytanie, czy to wina braku posiłku, 3 dniowej przerwy w bieganiu, czy wczorajszych "kłopotów z błędnikiem" i choroby filipińskiej :) . (Przypomniałem sobie - po drodze mijałem jakiegoś "wczorajszego" typka - zapach alkoholu o poranku jest straszny :) )

Zapis z dzisiejszego porannego biegania.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz