niedziela, 21 lipca 2013

Powtórka...

Ach te wakacje :) przez wyjazd nad jezioro trochę się zaniedbałem. Pierwszy dzień wakacji (bez komputera i internetu o zgrozo!) zacząłem biegiem rozpoznawczym trasy dookoła jeziora. Dzięki zjedzonemu wcześniej na szybko "kebabowi" (celowo w cudzysłowie) bieg zakończył się przyspieszonym powrotem do domku letniskowego już po 3 kilometrach zapis z Endomondo.
Niestety "jeziorny tryb życia" nie sprzyja treningom :) więc było tylko raz. Za to zaliczone kilka kilkukilometrowych spacerów po lasach i trochę pływania, więc się zbilansowało... (mam nadzieję)

Dzisiaj miałem nadzieję na przejście do drugiego etapu mojego planu treningowego, ale rzeczywistość zweryfikowała moje zapędy już po niecałych 10 minutach, kiedy zacząłem łapać zadyszkę... Pomyślałem sobie, że trzeba będzie powtórzyć sumiennie 10 tydzień treningów, tym razem bez ściemy etc. Bolesna kolka po następnych 15 minutach potwierdziła moje obawy i postanowienia, ale jakoś dałem radę dobiec do końca :) (chociaż miałem chwile zwątpienia). Summa summarum 6 kilometrów z groszami zrobione, czyli jest dobrze ale nie tragicznie.

Postanowiłem też urozmaicić sobie życie wprowadzając kolejne atrakcje w postaci robienia brzuszków i pompek. Wszystko oczywiście zgodnie z "planem" :) Bo jak się bawić, to się bawić - brzucha zgubić, muły zostawić :) - wszystko tanim kosztem - sposobem domowym.

Dodam jeszcze, aby dopełnić wpisów i "obowiązku kronikarskiego", że od ostatniego wpisu oczywiście trochę się ruszałem. Brak wpisów spowodowany był brakiem dostępu do internetu i generalnie niechęcią do spamowania :)


I jeszcze landszafciki znad jeziora:




Dziękuję za uwagę :)

niedziela, 7 lipca 2013

W pełnym słońcu ( z kapelutkiem)

Z racji takiego, a nie innego układu wczorajszego dnia musiałem/chciałem zrobić sobie bieganie o nowej dla mnie porze - czyli wczesne popołudnie. Trochę się tego bałem, bo słońce nieźle dawało. Miałem też okazję i prawdziwą przyjemność pobiegania sobie w moich starych okolicach. Do tej pory biegałem sobie tylko w mieście, więc chodniki, chodniki, chodniki... przejścia dla pieszych, czasem bieżnia przy szkole. A tutaj jakieś 3 km drogi gruntowej, reszta asfaltu :) Niesamowite wrażenie otwartej przestrzeni, czas do przemyśleń i obserwacji przyrody. Całość uprzyjemniało świecące słońce, orzeźwiający wiatr (w szczerym polu) i skowronki. Miód z boczkiem!
Ale... kapelutek na głowę i ognia :). Wcześniej trochę się nawodniłem, a w kieszeń zabrałem kilka mandarynek do przegryzienia po drodze. Tym oto pięknym sposobem doliczyłem kolejne 5km z ogonkiem do moich "sztafet". Odkryłem też kolejną zaskakującą rzecz. Jako, że biegłem w nowej okolicy, brakowało w terenie punktów odniesienia do czasu/tempa i okazało się, że bez patrzenia na ędomądo jest szybciej :)


I mała foto/video relacja, bo nie mogłem się powstrzymać :)








czwartek, 4 lipca 2013

Będą zakwasy :) - tym razem dodatkowo rower

Tak się złożyło, że zamiast wieczorem, to pobiegałem rano. A skoro rano, to na czczo. Pomyślałem sobie, że jak poprzednio pobiegnę sobie (jeszcze) trochę szybciej. No i wyszło tak, że przebiegłem tylko 2km, ale za to jakie 2 km :) Poprawiony czas na 1km i poprawiony Cooper. Tym razem już w teście Coopera zmieściłem się pełnoprawnie w wyniku "średnim" - przebiegłem 1950m, co poczytuję sobie za progres :) No póki co się po prostu nie da szybciej. Może za 2 tygodnie.
Zapis z Endomondo. 



 A zakwasy? Pies je drapał :) Przesiadłem się z samochodu na rower tym razem na trochę dłuższym dystansie. Najpierw trochę po mieście, a w końcu po polnych drogach i las. Piękne okoliczności przyrody :) Chce się żyć! Póki co 13 km to trochę za dużo jak na bieg (chociaż kto wie?), ale na rower w sam raz. Trochę mnie wytelepało na twardym siodełku, ale było warto dla świeżego powietrza.
Oczywiście nie zdradzę biegania dla roweru :) za dużo mnie to kosztowało, żeby teraz siąść na dupsku i machać tylko nogami.
Zapis z Endomondo - pomyśleć, że jest sporo takich, co szybciej biegają na takich dystansach...




wtorek, 2 lipca 2013

Nowe wyzwanie - przebiec równik

Zakończyła się już akcja, której celem było przebiegnięcie trasy Forrest Gumpa pod tagiem #forrestroute zapoczątkowana na Wykopie. Od kwietnia, kiedy to zacząłem biegać i prowadzić tego bloga, przebiegłem w tej akcji 114km, co stanowi 0,42% całości :) i zająłem 55 miejsce w rankingu Wykopu, co jest całkiem ciekawym wynikiem, zważywszy, że w akcji brało ponad 250 osób.
Dziękuje wszystkim osobom, które przyczyniły się do powstania tej akcji (w szczególności @hqvkamil, @tomy86 i @frizik) i na przestrzeni tych 3 miesięcy pomagały mi wstać od komputera - dało mi to dużą motywację do tego, żeby zacząć biegać :) .

 
Jako, że 24540km przebiegnięte, kolejnym pomysłem na sztafetę jest przebiegnięcie po obwodzie Ziemi pod tagiem #biegowyrownik na Endomondo na dystansie 40076km, do której wszystkich serdecznie zapraszam. Takie dorzucanie swoich cegiełek do wysiłku kilkudziesięciu (czy kilkuset osób) to niezły pomysł na motywację do biegania.

A ja? Miesiąc zaczęty od spokojnego pobiegania na przyjemnym torze przy SP28. Trochę zaczyna się nudzić bieganie w kółko, ale przynajmniej komarów nie ma :). No i trzeba zacząć myśleć o pracy nad zwiększaniem tempa, ostatnio udało mi się utrzymać około 7min/km ale wczoraj było wolniej. Pewnie to zasługa zjedzonej 2 godziny wcześniej pizzy popitej piwem... Ale... Jest nowe wyzwanie, jest nowa motywacja, a już za jakieś 6 treningów przejście na drugi etap planu treningowego.

Jeśli czyta to ktoś bardziej zaawansowany - mam prośbę o podpowiedź, czy na taką przebieżkę na dystansie około 6-7  km należy brać ze  sobą coś do picia? Przy 5 km nie czuję jeszcze palącej potrzeby uzupełnienia płynów, ale nie wiem jak będzie przy dłuższych trasach.